Sezon moto-gadu-grill... lato 2019 za nami.

Za oknem szaro-buro i ponuro. Zimno, ciemno i tęskno za ciepłem, słońcem...

Najlepsze, co mogę w takich dniach robić, to przywoływać ciepłe, kolorowe wspomnienia lata.

A wtedy działo się tak wiele, że nie nadążyłam ze spisaniem...

18 maj, Rdzawe Diamenty, Ustroń. Zlot Vespy+ my.

Chwilę później, a może wcześniej, śmigamy z Krisem do Katowic na spotkanie z Puzonem. Gdy ruszamy, nad Czechowicami kłębią się czarne, burzowe chmury. Kris chce nas odprowadzić tylko do Pszczyny i zawrócić. Czy to siła mojej perswazji, czy urok osobisty? Fakt, faktem, że dojechaliśmy do K-wic w trójkę, gdzie poza Puzonem, przywitało nas słońce. 

To był dzień pełen radości. Uciechy ze wspólnej, jazdy, ze spotkania... Była też uczta kulinarna- obiad w barze vege- Złoty Osioł. No tak: kto się cieszył, ten pojadł. Puzon stwierdził, że to był gwałt dla Jego jelit.

To Etno- Chata... koniec czerwca... Cudne miejsce, bliscy ludzie. Teraz, z perspektywy minionego czasu, tli się myśl...

Ona pozostaje pomimo upływu czasu... O tym, jak krucha jest miłość, i o tym jak jednym, nietrafionym słowem można zakończyć przyjaźń...

Czy żałować i tęsknić? Czy cieszyć się tym, co było dobre i iść do przodu?

 

Puzonki na działce łatają płot, zakładają roletę i dbają o nasz domek. Zapraszają nas na pyszne jedzonko i są gośćmi w Rozmawialnii. 

Wycieczka moto w stylu: Gdzie oczy poniosą, zaprowadziła nas do Osieka.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Osiek_(powiat_o%C5%9Bwi%C4%99cimski)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Osiek

 

To było wciągające i odkrywcze. Mnie ciągnęło i kusiło, by jechać dalej przed siebie, w nieznane dróżki się zapuścić.

Ale Krystuś czuwał, rozsądek wzywał na wieczorną imprezę urodzinową.

Przyjaciele, Goście i prezenty, zaprezentowane na fotografiach. 

 

Co robi Roman? 

 

Najprawdopodobniej odbiera i podaje mi telefon.

Najprawdopodobniej ktoś dzwoni z zapytaniem,czy może nas odwiedzić...

 

A my kręcimy, dokręcamy przedziwne sceny. I dziwimy się dlaczego lustro w łazience nie paruje nawet pod wpływem wrzątku?

 

Pracowity to weekend, ale mamy czas na ognisko,rozmowy...

I na to, by z każdym spotkaniem być bliżej, bardziej.

To już 15 sierpień. U Habratków. Bukiet z okazji św. Matki Boskiej Zielnej, robiony przez Monikę, aplikowanie szczepionek, bo droga do Indii czeka wkrótce naszych Przyjaciół.

To bardzo mile spędzony czas...

Z rzeczy mniej miłych, to:

Kot zżera kreta, pies się tarza w odpadkach. A Krystek sprząta.

Udaje się nam wyskoczyć na Impro. Fajna zabawa, ciekawe doświadczenie.

Docieramy i tu. Oto Pieskowa Skała.

 

http://pieskowaskala.eu/

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Maczuga_Herkulesa

 

Moje zwiedzanie odbywa się z pozycji moto-pomarańczy.

Właściwie wszędzie można podjechać motorkiem i nie tracimy czasu na sadowienie się na moim wózku.

Jest taka wieś w Małopolsce – Zalipie, która słynie z chat malowanych w kolorowe, kwiatowe wzory. Boom na Zalipie zaczął się od słynnej tutejszej malarki – Felicji Curyłowej, która oprócz umiejętności artystycznych potrafiła sprawnie promować swoją wioskę.

Położone na Powiślu Dąbrowskim Zalipie uzyskało sławę jako malowana wieś. W rzeczywistości sięgający XIX wieku zwyczaj malowania wzorów na domach i zabudowaniach gospodarczych dotyczył nie tylko Zalipia, ale również innych miejscowości Powiśla, a nawet kraju. Ten rodzaj ludowego zdobnictwa ma swój początek w czasach dymnych chat. Nie było w nich komina i dym z paleniska uchodził przez otwór w dachu. Ściany we wnętrzu takiej dymnej chaty były zakopcone. Aby rozjaśnić wnętrze gospodynie malowały wapnem na ścianach białe plamy “paćki.

Po upowszechnieniu się pieców z kominem zaczęto takie “paćki” malować na piecach. Z czasem zastąpiły je motywy kwiatowe, które opanowały również ściany i sufity izb a w końcu zewnętrzne ściany domów i budynków gospodarczych. Oprócz budynków zaczęto zdobić przydrożne figurki, studnie, płoty, naczynia. Powstawały także inne formy artystyczne jak np. ozdobne papierowe wycinanki czy kompozycje z bibuły.

Zalipie miało to szczęście, że jeden z młodych chłopaków ze wsi otrzymał w Krakowie pracę służącego w urzędniczej rodzinie. Pewnego razu wracając z wizyty w rodzinnych stronach, przyniósł ze sobą namalowaną na papierze makatkę. Gospodarz u którego służył – Władysław Hickel, interesował się folklorem i zaciekawiony makatką odwiedził Zalipie. Przywiózł stąd do Krakowa więcej makatek. Wszystko opisał w piśmie ludoznawczym “Lud”. Jest to pierwszy opis zalipiańskiej twórczości ludowej z 1905 roku.

Po II wojnie światowej sztuka ludowa zaczęła przeżywać swój renesans. Na wsiach organizowane były konkursy na malowane chałupy i papierowe prace malarskie, co spowodowało rozwój takiej twórczości. Za sprawą utalentowanej zalipiańskiej malarki Felicji Curyłowej, to właśnie Zalipie stało się centrum ludowego malarstwa. Promowała ona Zalipie w kraju i za granicą, dobierała także chaty do konkursów. 

Kilka lat po śmierci Curyłowej (zmarła 1974 r.) okazało się, że malowanych chat jak i ludowych malarek jest więcej, niż się spodziewano. I to nie tylko w Zalipiu, ale także w innych wsiach  jak min. Niwki, Podlipie, Ćwików, Kłyż. Felicja Curyłowa z jednej strony rozsławiła Zalipie, a z drugiej odsunęła w cień wiele ludowych artystek. Jedną z nich była Maria Muszyńska, mieszkająca prawie po sąsiedzku z Felicją. Przy czym za sprawą konkursów, twórczość z Zalipia stoi na wyższym poziomie, niż ta odkryta w innych wioskach.

Materiał pobrany z bloga mojamalopolska.pl, prezentującego ciekawe miejsca w Małopolsce i różne ciekawostki dotyczące tego regionu.

Intensywnie spędzony weekend. Przekraczamy granice wytrzymałości- lub, jak kto woli- głupoty. Bijemy rekord dziennego przebiegu moto-pomarańczą: 400 km! Rekordy są dwa, bo drugi to ilość km przebytych w deszczu... ja byłam sina z zimna, a po twarzy krople deszczu mieszały się ze łzami. 

Ale dla spotkania z Agusią i Jej rodziną- warto było!  

Cudownie było się uściskać, dać radość i zobaczyć Babcię Zuzię, łapiącą się za głowę- chyba nad naszą głupotą.

Ni to lato, ni to jesień już... Oprócz przyjemności i zabawy zdarza się ciężka praca.

A wtedy są przy nas niezawodni Przyjaciele: Beatka i Łysiaczek!

Remont tarasu, przesadzanie kwiatków, przycinanie i wycinanie krzaków. Prażuchy.

Gdy są Przyjaciele- jest magia, jest moc!

Write a comment

Comments: 7
  • #1

    Alina (Friday, 13 December 2019 22:28)

    No i jak to wszystko ogarnąć, komentarz napisać, przecież to kawał Twojego życia, przeżyłaś tyle wspaniałych chwil, że wierzyć się nie chce że to tylko parę miesięcy, wielką sztuką jest tak chłonąć każdy dzień i tak cieszyć się życiem
    Jesteś Wielka

  • #2

    Ela (Saturday, 14 December 2019 18:41)

    Jak zwykle niezwykle ciekawie i intensywnie spędzaliście czas tego lata i jesieni. Serdecznie Was pozdrawiam.

  • #3

    Ewa Sadowska (Monday, 16 December 2019 03:34)

    Tak szybko leci ten czas ,a jak się go tak mile i ciekawie spędza to jeszcze szybciej ..No cóż .....Jest jednak wielki plus tego przemijania bo w zimowe szare dni jest co WSPOMINAĆ !!..Ciekawe wycieczki ,wzruszające spotkania z przyjaciółmi ,kolorowe pejzaże itd..Wtedy właśnie mimo ze za oknem zawierucha w sercu radość z pięknie spędzonego lata ,radość z poznania czegoś nowego, radość z niezmarnowania cennego czasu !! Wasze życie to wielka przygoda ,piękna przygoda godna naśladowania ..nie ma tam miejsca na nudę i niezadowolenie ,tak więc życzę Wam dalszej kontynuacji by inni mogli brać przykład a Wy cieszyć się życiem i Waszym szczęściem !!!


  • #4

    Ania (Monday, 16 December 2019 22:42)

    Piękny taras! Na zdjęciu robi wrażenie. W realu na pewno też :) Na drugi raz jak przyjedziemy to koniecznie musimy się wybrać razem do Etno-chaty. To musi być na prawdę ciekawe miejsce. Tam nas jeszcze nie było ;) Buziaki od Puzonów.

  • #5

    Roman (Tuesday, 17 December 2019 07:58)

    Piękny czas, piękne chwile... Dobrze być razem, mieć przyjaciół. I wspaniałe wspomnienia, których nikt ci nie zabierze, a które umilą ten szaro-bury, jesienny okres smutku i melancholii. A wtedy sięgasz do pamięci i już jesteś w lepszym świecie, gdzie swieci słońce, jest ciepło, śpiewają ptaki... Chyba żyjemy za szybko, za intensywnie, gonimy za czymś nieokreślonym, czego i tak nie dogonimy, a czas ucieka... Bierzmy przykład z Gosi i Krystka, cieszmy się każdą chwilą, każdym nowo odkrytym miejscem, czasem spędzonym z przyjaciółmi... Ja próbuję Ich naśladować. Ale nie zawsze wychodzi...

  • #6

    Monika (Tuesday, 17 December 2019 17:14)

    Opisane w charakterystycznym dla Gosi stylu piękne chwile, jak kawałki życiowej układanki...ciepło się robi na sercu...to był wyjątkowo dobrze przeżyty rok, co sądzicie?

  • #7

    Isabel II (Sunday, 22 December 2019 10:13)

    Łaaaał! Niesamowicie intensywny okres a wszystko tak szczegółowo opisane :) tyle w tym emocji Gosiu przekazujesz , że serducho się cieszy z samego czytania! Kibicuje Wam cały czas, nie zmieniajcie się i dalej czerpcie jak najwięcej!! Kiss from czechowice :D