Wyprawa na Rumunię

- Krystuś?

- Tak Gosiu?

- Powiedz mi: jak dokonaliśmy tego          wszystkiego?!

- Tak samo, jak dokonujemy naszego      życia...

 

Siedzimy w ciepłym, przytulnym mieszkanku. Ja właściwie cały dzień przeleżałam. Nuda i codzienność nagle sprawiają radość.

W głowie układam sobie myśli, próbuję uporządkować wspomnienia.

Nie pamiętam od jak dawna marzyłam o zobaczeniu Rumunii. Od lat kilku- to pewne. W dodatku nie rozumiem, dlaczego chcę tam w ogóle jechać.

Chcę- i już. To wystarcza, by mówić o tym głośno, przy każdej okazji... Teraz myślę, że rozmowy o marzeniach pomagają w ich spełnianiu.  Prędzej czy później padną na urodzajny grunt...

Jak wpadłam z Nurtem w ramiona Moniki, tak już zostałam... 

Termin został ustalony, więc czas start!

Jedziemy na wymarzoną wyprawę połączoną z trudną harówką: kręcenie filmu...

Dwa miesiące przygotowań- razem z Tadziem szukamy noclegów, Tadziu rezerwuje, ja opracowuję trasę, ogarniam jedzonko i strategię...

Nadszedł dzień wyjazdu. Pod blokiem wielkie zamieszanie i poruszenie. Żegnają nas bliscy, znajomi i motocykliści. 

Pierwszego dnia mamy do przejechania najdłuższy odcinek. Czechowice -Dz do Koszyc ok 320 km.

Tak kombinuję, bo wiem, że na początku ma się więcej sił i energii.

Droga zajmuje nam o wiele więcej godzin niż zakładałam... Ale do tego trzeba się przyzwyczajać... wszak to harówka, nie wakacje... Z drogi w ogóle niewiele pamiętam... Bo świeci słońce, bo my pełni zapału... Bo na kwaterze kręcimy takie sceny, że pamiętam tylko je: 

Scena balkonowa na wysokości 10 piętra, gdzie lęk wysokości walczy z klaustrofobią. Roman siedzący z kamerą na barierce tego balkonu przywołuje najgorsze wspomnienia i przyprawia o mdłości.

Scena łóżkowa- my zmęczeni kładziemy się do snu, a równie zmęczony kamerzysta ma nas nagrać. Gdy w pidżamie wchodzi do naszej sypialni z kamerą- dostaję ataku śmiechu.

Na kręcenie sceny ze zrywaniem bzu się nie zgodziłam, podobnie rzecz miała się z truskawkami. 

Jednak rzepak był tak wszędobylski i tak uroczo rzucający się w oczy, że kamera w ruch. Uwiecznić trzeba było, jak Krystuś  przeskakuje rowy, by zerwać mi naręcze żółtych kwiatków. Kamera nie rejestruje, że  szarpie łodygi swoimi zębami i w buzi czuje smak oleju rzepakowego. Ale po to jest mój blog: zdradzam pewne niuanse, smaczki, by podzielić się pięknymi wspomnieniami.

Dla Pani reżyser mam już pomysł na oryginalny prezent- butelka oleju. Jakiego? Chyba wszyscy wiedzą.

Wrzucam kilka zdjęć z drogi: oto pamiętna scena, jak to stajemy w szczerym polu, bo zabrakło paliwa. Pogoda nie rozpieszcza, a grać trzeba... Że Krystuś fujara nie dopilnował zawartości baku. I że łapie auto-stop, najlepiej motocyklistę, by na CPN podrzucił...  Pogoda nieprzychylna motorkom, więc mija godzina na wyczekiwaniu... Gdy się poddajemy i kręcimy scenę podwózki z udziałem  naszego auta, na motorze podjeżdża Borys. Kręcimy od nowa...

Drugi dzień podróży obfituje w piękne widoki: olbrzymie przestrzenie zieleni- górki, pagórki, koniki i owieczki. Wzrok odpoczywa po jaskrawych żółciach, ale kości trzeszczą i bolą, bo droga pełna dziur. Momentami bałam się, że nasza moto-pomarańcza się rozsypie. Tak przejeżdżamy przez Węgry i przekraczamy granicę z Rumunią. Nocleg w Satu Mare przybliża nas do celu, więc i tematy coraz trudniejsze, coraz smutniejsze. Do tego dochodzi potworne zmęczenie. I ten poważny klimat Monika i Roman uwieczniają na taśmach... 

Sapanta i Wesoły Cmentarz- to właśnie nasz kulminacyjny punkt wyprawy.

Droga jest potwornie kręta, temperatura spada, deszcz leje, a my pniemy się wyżej i wyżej.

Na miejscu uderza nas jarmarczna atmosfera- głośne tłumy zwiedzających, mnóstwo straganów pełnych kiczu... Jednak odrywamy się od tego blichtru i ruszamy do Izby Pamięci na spotkanie z kontynuatorem cmentarnego dzieła- Dumitru Pop Tincu i Jego córką Anną.

Wcześniej uczymy się rumuńskiego powitania i pożegnania- Buna dimineata i la revedere, po czym trema odbiera nam zdolność wysłowienia się. Na szczęście mamy napisaną na kartce przemowę, tłumaczącą nasze odwiedziny. Zarys jest taki, że w przyszłości- tej nieuchronnej- chcemy mieć nagrobek barwny i kolorowy. Taki, który odzwierciedli nasze życie, który przykuje uwagę przypadkowego przechodnia.

Mistrzowi pokazujemy projekt:  Eve- rysunek, Ola- epitafium, Kuba-grafika.

Wzrok i gesty wyrażają pochwałę, lecz artysta zasiada z nami przy stole i tworzy własnoręcznie szkic.

Zwiedzamy jeszcze pracownię, warsztat.

Wracamy na cmentarz. Wyciszeni tak, że gdy palimy świece w intencji zmarłych- nie widzimy, nie słyszymy tych tłumów. Gdy czytamy wiersz Ziya- lecą nam łzy... nie wstydzimy się ich. One oczyszczają...

Gdzieś na skraju dwóch światów

Spotkać nam się przyjdzie, łamiąc

Gładkie tafle luster kryształowych.

Poustawianych nie wiadomo przez kogo.

To przecież takie głupie.

To niemądrze tak,

Trochę nieprzyzwoicie.

Ot Chimery figle nam płatają.

Nęcą. Nęcąc, każąc, zapraszając.

 

A przecież gdzieś na skraju dwóch światów

Niczym w rzece się skąpiemy,

Obmywając twarze utrudzone

W Boga łzach cierpkich

Spotkać nam się przyjdzie.

To takie banalne przecież.

Takie prozaiczne jak życie, jak życie?

Ot, dola człowiecza w ziarnku piasku

Zamknięta- dla niego światem, perłą.

Choć przechodzonym trochę światem, tym

Co zdeptany niechcący, dogasa-choć tli się

Jeszcze, lecz już wkrótce...

 

I gdy na skraju dwóch światów

Spotkać nam się przyjdzie, łamiąc,

Tratując w tańcu ołtarze 

Starych bóstw,

Powiem ci niemądrze, nieprzyzwoicie,

Jak tęskniłem nieskromnie, chimerycznie,

A ty, swoją w wielkie grochy poprawisz

Sukienkę. Zawstydzisz się.

I już z głową w chmurach,

Po nierzeczywistym przepłyniesz moście

Na moją stronę 

Życia                                                                                         29.07.1999 Bielsko- Biała


Rumuni kosztujemy naprawdę niewiele. Mamy mocno ograniczony czas i możliwości. Widoki, które się roztaczają przed nami są potwornie przygnębiające. Bezdomne, brudne i głodne psy biegnące z nadzieją do człowieka często dostają kopniaka od krawaciarza, który wyrzuca jedzenie do śmieci. Dzieci stojące na poboczu w zimnie, deszczu, by za kilka leji sprzedać gałązkę bzu.

My z kolei w tym miejscu zażywamy największych luksusów. Dwie noce spędzamy w hotelu. Pomimo, że Krystek w białym szlafroku i kapciuszkach odgrywa Blake Carrington'a nie potrafimy się tu odnaleźć. Brakuje zwykłej kuchni, gdzie można odgrzać jedzonko ze słoja. Brakuje czajnika, by zagotować wrzątek. Monika wprawdzie próbuje coś zorganizować, ale pan z recepcji  uparcie twierdzi, że gorącą wodę mamy w łazience. Na szczęście mamy konserwy, wiśniówkę i robimy sobie hotelowy piknik. 

Oczywiście ani przez moment nie zapominamy po co tu przyjechaliśmy.

Kręcimy, raz na wesoło, raz na poważnie. Zaczynamy  wpadać w huśtawkę emocjonalną. To wyczerpuje psychicznie, ale nie chcemy zawieść. Tak zresztą mamy- nie żałujemy podjętych decyzji, nie zawracamy z raz obranej drogi.

Na Rumunii spędzamy 3 noce- ostatnia w Baia Mare. Tu dopiero mamy czas na przyjemności! Spacer, nieśpieszne snucie się po miasteczku, kupowanie pamiątek i robienie fotek tylko dla nas. To była taka chwila, gdy Monika nie była reżyserką, Roman nie miał kamery, a my nie byliśmy aktorami.  Tu zostaliśmy zaproszeni na pyszny obiad. W restauracji, którą odkrył Krystek... Mamałyga- tutejszy specjał, to grysik kukurydziany z bryndzą i skwarkami. Ja kosztuję wymijając mięsko...

Każdego wieczoru dajemy Monice karteczkę z adresem nowego miejsca noclegowego. Ona ogarnia GPS, kontaktuje się z gospodarzami i ustala godziny naszego przybycia... Idzie nam to bardzo zgrabnie... 

Nasza wyprawa już się kończy, zbliżamy się do domu i łapiemy luzik. Na Węgry wjeżdżamy pełni sił i nadziei, że wkrótce rozprostujemy kości. Monika chce, byśmy skosztowali węgierskiego Langosa, i by coś tam nakręcić, bo stoimy przy ładnym parku... Ja z Krystianem niepokoję się, bo nawigacja wyprowadziła nas do ZOO, a nie tu Tadziu rezerwował nam kwaterę.

Po nakarmieniu nas, po nakręceniu rozmowy telefonicznej z Jagusią, myślimy o odnalezieniu naszego lokum. Jakoś intuicyjnie trafiamy na właściwe, lecz gigantyczne osiedle. I tu pierwsza niespodzianka- właściciel podał zły adres!

Po godzinie poszukiwań wykonujemy telefon do przyjaciela. Tadziu jest zajęty, ale pomaga- jak zawsze. Kontaktuje się z panem Zoltanem, który obiecuje wysłać szczegóły dojazdu. Nic takiego nie otrzymujemy i mija kolejna godzina na poszukiwaniu bloku, skrytki i wydobyciu kluczy. Tego cudu dokonuje Monika! Wkurzeni i zmęczeni jesteśmy już wszyscy. Monika nazywa tą akcję escape room, ale z radością macha kluczami,  wierząc, że już jesteśmy ,, w domu''. Przez kolejną godzinę krążymy po labiryncie osiedlowych alejek, by zaparkować pod wymarzonym miejscem noclegowym! Zobaczcie, co zastaliśmy.

Brud i niechlujstwo, że obrzydzenie bierze. Krystek robi te zdjęcia i wysyła Tadziowi, by złożył reklamację. Roman idzie do auta po karimatę, by spać na podłodze, bo sofa połamana. 

Poranek przynosi kolejnego psikusa: nasze autko ma wyczerpany akumulator, bo Roman nie wyłączył samochodowej lodówki. Monika organizuje pomoc, a ja wkręcam śrubkę, by nagrać scenkę, że to Krystuś stracił prąd. Roman studzi nasze zapędy argumentem, że takimi ujęciami uzyskamy obraz fajtłapy. A to nijak ma się do mojego skarbusia. Klejenie butów jest za to autentyczne.

Ostatnia karteczka z adresem naszego postoju sprawia, że czuję, bliskość domu. To wprawia mnie w doskonały nastrój!

Kocham podróże, ale kocham powroty. Ten zaledwie kilkudniowy wyjazd wydaje się trwać o wiele dłużej- miesiąc, jak nic. 

By dotrzeć do Spiskiej Podhrady mamy do pokonania niecałe 200 km. Widoczki są jednak tak cudne, że czas siedzenia w motorku wydłuża się znowu do kilku godzin. I powiem Wam, że nie żałowałam tego wysiłku ani przez moment. Co więcej- czuję  dumę. Że dajemy rady, że nie zawiedliśmy siebie.

Kwatera tym razem rewelacja: trafiamy bez błądzenia, gospodyni wita nas, jak wyczekiwanych gości. Oferuje posiłek- nawet wegetariański. Domek klimatyczny, swojski, z widokiem na zamek. Aż chce się wrócić.

Ze Spiskiej prosto do Bahledowej Doliny. To już- wydawało się mi, rzut beretem... Ze znajomymi umawiam się na 13, bo nie przewiduję, iż Monikę zachwyci przejazd kolejowy. Jeździmy w te i we wte, czekamy na opuszczenie szlabanów, przejazd pociągu. Nie widzę w tym nic pięknego i po raz pierwszy wywala mi korki. Chcę już spacerować w koronach drzew. Chcę spotkać się  z przyjaciółmi.

Piękne widoki, piękne przeżycie. Miejsce na pewno godne polecenia, ale kompletnie nienadające się dla osób mało sprawnych. Gdyby nie pomoc Andrzeja i Puzonów- nie mamy szans dojść do kładek. Wykroty i teren budowy wokół nas.

Ostatni wspólny nocleg, ostatnie sceny... Prawie jak w domu. Bo wśród swoich, bo w Polsce. Zadbani i otoczeni opieką jeszcze bardziej.

Odcinek Łapsze Niżne- Bolechowice pokonuję w ciepłym, wygodnym aucie. Przyjechała po nas Alina z córą. Majka próbuje jazdy w przyczepce, ale warunki pogodowe nakazują rozsądną rezygnację z tego środka transportu. Krystian nie poddaje się. Zmarznięty na wskroś- dowozi nas i motorek do ciepłego domku Lili i Daniela. Tu spędzamy jeszcze 2 noce, mając pod opieką Ich zwierzaki.

- Krystuś?

- Tak Gosiu?

- Posiedźmy na chwilkę w naszym ciepłym, przytulnym mieszkanku.

- O tak, nacieszmy się tym, że wróciliśmy cali, zdrowi i szczęśliwi.

- A gdy odpoczniemy, ja coś wymyślę Krystusiu....

Write a comment

Comments: 45
  • #1

    Edyta (Sunday, 12 May 2019 01:19)

    "Chcę- i już. To wystarcza, by mówić o tym głośno, przy każdej okazji... Teraz myślę, że rozmowy o marzeniach pomagają w ich spełnianiu. Prędzej czy później padną na urodzajny grunt..."
    Dziękuję ��

  • #2

    Isabel II (Sunday, 12 May 2019 03:18)

    Rewelacja! Wspaniale się czyta o Waszym szczęściu a tym bardziej, że kolejne marzenie zostało spełnione. Brawa za wytrwałośc! Czekam na kolejne wyprawy!

  • #3

    Skrzatka (Sunday, 12 May 2019 06:34)

    Powiem tylko tyle: jesteście niesamowici, czapki z głów Kochani ❤️❤️�

  • #4

    Kazik (Sunday, 12 May 2019 07:46)

    Hmm.. Brawo brawo. Przykład prawdziwej miłości od A do Z . Wielki szacun i mobilizujcie się na kolejny wypad w nieznane

  • #5

    Irena (Sunday, 12 May 2019 08:02)

    Gosiu i Krystku cudowny Film spełniający marzenia. � Pochłania się ten tekst w mgnieniu oka cudownie napisany. Tak bardzo się cieszę że Gosia spełnia swoje marzenia. Cudownymi ludźmi jesteście����������������������������

  • #6

    Iwona (Sunday, 12 May 2019 09:24)

    Piękny, motywujący tekst. Jesteście wspaniali ...

  • #7

    Monika (Sunday, 12 May 2019 09:59)

    Wzruszenie...to małe słowo, w ogóle słowa nie oddadzą tego, co ta wyprawa dla mnie znaczyła, nie jako dla reżysera, ale dla człowieka.... ile się nauczyłam, ile od Was czerpałam siły i dobrej energii.
    Bałam się tej wyprawy tak smo jak Wy, ale sprawiliście swoimi osobowościami, łagodnością, ciepłem, że czułam się jak na wyjeżdzie z najlepszymi przyjaciółmi. Zresztą, w którejś rozmowie Krystek tak nas nazwał i to jest największy komplement.
    Każdego dnia, mimo, iż tak....patrzyłam filmowo i zachwycał mnie świat - stąd przerwy i duble, itd. podziwiałam WAS - Ciebie Gosieńko i Krystka. Za co? Oczywiście, za konsekwencję i wytrwałość, ale też za tą ogromną silę i miłość życia, za Wasza miłość, wspólne oddanie. W każdej minucie Ty myślałaś o Krystku, a on o Tobie. To wychodziło w małych gestach, jak wchodziliśmy do kolejnej kwatery Ty mówiłaś do mnie "Monika, Krystuś musi się napić herbaty, zrób proszę", on on wołał "Gosia musi napić się wody, musi szybko się położyć"...to mnie wzruszało za każdym razem.
    Oczywiście zmęczenie było, bo chciałam dużo nagrać, utrwalić tego Waszego świata. Ukłony dla operatora, który grał nawet w piżamie, jak sam mówił pierwszy raz w życiu. Ze mnie zmęczenie wyszło dopiero ostatniego dnia, ale tez tylko na chwilę, bo jak zobaczyłam Ciebie i Krystiana jak po morderczej drodze z uśmiechem opowiadacie znajomym, co was spotkało...wszystko mi przeszło. Jesteście niesamowici. Jak dwie perełki. Wyjątkowi, To co w Was zobaczyłam wtedy na Nurcie, nadal widzę, ale milion razy mocnej.
    Dziękuję....

  • #8

    Eve (Sunday, 12 May 2019 10:23)

    Moje Wariaty! Sie rozhulaliscie! Piekna wyprawa! Czytalam z zapartym tchem ! I tak samo bede ogladac film. Przezycia zapewne niezapomniane. Teraz zapraszam motocyklem do nas - ale bez kamer :-) Szerokiej drogi i wielu cudownych wrazen w spelnianiu marzen . No i lepszej pogody :-) E&E

  • #9

    Gosia z Jasła (Sunday, 12 May 2019 10:33)

    Gosiu, Każda Wasza wyprawa jest przekraczaniem coraz to nowych granic, wychodzeniem poza schemat, otwieraniem oczu i umysłów wielu osobom, zagrzewaniem i motywowaniem do walki z przeciwnościami, jest powodem do podziwu i dumy.. Każdy ma swoją drogę życiową i Wy się na niej świetnie odnaleźliście.. Pozdrawiam Was Kochani i życzę kolejnych udanych wypraw na Spiztbergen możliwości i poza Koło Polarne, a nawet na Atlantydę :)

  • #10

    Asia (Sunday, 12 May 2019 11:02)

    Super!!! Nieustraszeni wędrowcy na pomarańczowym rumaku, tną góry i lasy w poszukiwaniu marzeń :-) Czytając każdy Twój wpis Gosiu człowiek czuje jakby był tam z Wami. Dziękuję za każdy wpis na blogu, piękne zdjęcia :-) Pozdrowienia

  • #11

    Kasia (Sunday, 12 May 2019 12:06)

    Nic tylko podziwiać Was za wytrwałość w spełnianiu marzeń oraz za to że jesteście niesamowitą parą! ;) :*

  • #12

    Aneta (Sunday, 12 May 2019 13:55)

    Jesteście odjechani tak jak Wasze pomysły. Super fotoreportaż. Gosia Twoje czerwone włosy- odlot! Pozdrawiam z Etno Chaty Topolej wszystkich uczestników wyprawy!�

  • #13

    Roman (Sunday, 12 May 2019 14:00)

    To była piękna podróż! Ale trudna. Podziwiam Was za determinację, upór i cierpliwość... Krystian prowadzący motor, Ty, Gosiu obok... bez cienia zniecierpliwienia i bólu-a i troszkę krew się polała...
    Powiem Wam, że ta podróż wiele mnie nauczyła. I to dzięki Wam! To jeszcze raz powtórzę: dziękuję!

  • #14

    Krystyna Lehner (Sunday, 12 May 2019 16:44)

    Kolejne marzenie spełnione. Mam nadzieje , że Gosia jest usatysfakcjonowany a nie przeziębiona.Chyba połknęliścieków bakcyla Janka Wędrowniczka , ale to dobrze mieć jakieś marzenia , które można spelniać.Relacja z podróży jak zwykle intetesująca i wyczerpująca. Czekam na film i pozdrawiam cieplutko.Gosia na pewno zaczęła pewnie już snuć plany kolejnej wycieczki.

  • #15

    Damian (Sunday, 12 May 2019 18:01)

    Piękna i pełna przygód wyprawa :)

  • #16

    Ewa (Sunday, 12 May 2019 20:09)

    Moi bohaterowie drogi!!! Jak dobrze, że znam Was po tej stronie życia:) Jesteście życiem!

  • #17

    Filip (Sunday, 12 May 2019 23:06)

    Świetna lektura na deszczową niedzielę, od razu chce się żyć, od razu nowe pomysły.
    Gratuluję i powodzenia w dalszych wyprawach!

  • #18

    Ewa Furtak (Sunday, 12 May 2019 23:09)

    Świetnie się czyta :) Zarażacie optymizmem :):):)

  • #19

    MamaMi (Monday, 13 May 2019 00:07)

    Jak Ty potrafisz to ująć wszystko pięknie w słowa Gosia, niesamowite, naprawdę, czytając czuć ducha wyprawy, jakby było się tam z Wami.. ☺️☺️☺️.. nie obyło się bez perypetii, ale tak dzielnie daliście radę, cali Wy - twardziele��� piękna wyprawa, cieszę się, że marzenia się Wam spełniają, zwłaszcza te, tak długo wyczekiwane.. Podobno wtedy smakują jeszcze lepiej.. A ten wiersz.. mocny, piękny, ciężko nie uronic łezki.. ���� pozdrawiam Was gorąco ���

  • #20

    Ola Jokiel (Monday, 13 May 2019 13:54)

    Gosiu, zaraziłaś mnie Rumunią... Zaczynam też głośno rozmawiać o marzeniach, których mam całkiem sporo. Podziwiam Was, czytam z zapartym tchem i oglądam zdjęcie po zdjęciu. Cieszę się, że mogłam mieć swój maleńki wkład. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

  • #21

    Tadek (Monday, 13 May 2019 15:48)

    Jak zwykle przygody Was znajdują, a Wy wychodzicie z nich zwycięsko dzięki optymizmowi, zaradności i konsekwencji w realizacji planów.

    Szacun dla Was i ekipy filmowej za tę wyprawę.
    Bardzo jestem ciekawy jaki film się z tego urodzi.

    Widać, że była to podróż pełna nie tylko wydarzeń zewnętrznych, ale też przeżyć 'w środku'. Taka, która zostaje w pamięci i wpływa na kolejne kilometry naszej życiowej drogi.

    Dziękuję Ci Gosiu za ten wpis, a Tobie Krystian za krótką, ale ważną dla mnie wizytę kiedy miałem okazję usłyszeć część relacji na żywo.

  • #22

    Darek (Monday, 13 May 2019 16:00)

    Niesamowita wyprawa �

  • #23

    Agnieszka Skolasińska (Monday, 13 May 2019 20:39)

    To ja też wypowiem głośno marzenie - żeby kiedyś do jakiejś Waszej wyprawy się dołączyć. No i nie mogę się doczekać kolejnego piwka w Czechowicach, tylko Mała Ewa nie chce mnie zaprosić.

  • #24

    Ania i Puzon (Monday, 13 May 2019 21:06)

    Wyprawa życia! Gratulujemy Wam serdecznie. Bardzo cieszymy się że mogliśmy w niej choć częściowo w niej uczestniczyć. Podziwiamy wasz upór w dążeniu do celu. Buziaki :*

  • #25

    Alicja i Marek (Monday, 13 May 2019 21:48)

    Piękna pamiątka z podróży dokumentująca Wasze nieprzemijające uczucie. Warto spełniać marzenia i cieszyć się życiem ! Pozdrawiamy Was ciepło i czekamy na projekcję filmu.

  • #26

    Alina (Monday, 13 May 2019)

    Tylko wy wiecie ile ta podróż kosztowała was pracy i wysiłku
    Z jednej strony piękna, z drugiej męcząca, taka do bólu, i chyba właśnie o to tu chodziło co?, Żeby to życie poczuć tak...najmocniej
    Ale wiesz co Cię czeka jak znowu wpadniesz na podobnie cudowny pomysł??? OBIECAŁAM

  • #27

    Robert (Monday, 13 May 2019 23:04)

    Gratuluję odwagi by wziąć marzenia we własne ręce i mimo wielu na pewno trudności nie szukać wymówek i osiągać piękne cele:)

  • #28

    Ewa (Tuesday, 14 May 2019 00:44)

    Podziwiam za odwagę w podejmowaniu wyzwań i determinację w spełnianiu marzeń. Pozdrawiam serdecznie :D

  • #29

    LionLOG Kinga (Tuesday, 14 May 2019 10:59)

    "Sukcesy odnoszą Ci, którzy potrafią narzucić sobie chłodne rozważania przed pogrążeniem się w gorączce działania". Stwierdzenie M. Croziera jest kwintesencja waszej cudownej wyprawy. Niemożliwe staje się faktem, ot mogłoby się rzec drobnostką, -nieprawda!
    Dla Was to czas pięknych wyzwań, przeplatanych różnego rodzaju mniejszymi i większymi losowymi potyczkami.
    Małgosiu robisz to, co kochasz, a zarazem pomagasz innym, to tak jakby z dwóch stron grzało Cię słońce....czujesz już jego promienie?

  • #30

    ciocia (Tuesday, 14 May 2019 13:37)

    Małgosiu jestem pod wrażeniem, ale takie są prawdziwe WILCZKI. Krystek-kto z kim przestaje takim się staje- jest nasz , też WILCZKOWY. Cieszę się, że Wam się udało, że daliście rade, pozdrawiam serdecznie

  • #31

    Rafał Seremet (Tuesday, 14 May 2019 13:45)

    Imponująca wyprawa do Rumunii!!
    Osobiście też ją zwiedzałem i byłem pod wielkim urokiem,
    ale Wasza podróż była niezwykle rozległa i wszechstronna :-) ,
    a opis niezwykle szczegółowy i bardzo od serca :-)

  • #32

    SIWY (Tuesday, 14 May 2019 18:19)

    DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA GESTY WSPARCIA ,ZA ROZMOWY,ZA CIERPLIWOŚĆ. BEZ WASZEGO DOPINGU BYŁOBY O WIELE TRUDNIEJ. CO ZŁEGO TO NIE JA. CIESZĘ SIĘ ZE JESTEM WILCZKOWY.

  • #33

    Andrew (Tuesday, 14 May 2019 21:41)

    Wierzyłem w to że Wasze kolejne marzenie się spełni. Po mimo wielu trudności dotarliście do celu.Dla Was chyba nie ma rzeczy niemożliwych?Strach się bać co jeszcze wymyślicie.Mega szacun dla Was. Czekam na film.

  • #34

    Alina W. (Tuesday, 14 May 2019 22:11)

    Gosiu wspaniała wyprawa. Podziwiam za odwagę, chęci i marzenia, które zawsze potraficie spełniać. Przy wierszu - kolejna łezka (wiesz o kim mówie). Pozdrawiam cieplutko i życzę kolejnych eskapad.

  • #35

    Kris (Wednesday, 15 May 2019 21:00)

    A kiedy bedzie film? Ja zjechalem troche Rumunii, nie tak bohatersko jak Wy, wygodniej samochodem i mialem tez piekna pogode, wtedy Rumunia mnie zachwycila, byl 2013 rok, Orade, Shigishoara, Bran, Brashov, potem troche nad morzem, Magnalia

  • #36

    Kris (Wednesday, 15 May 2019 21:04)

    ....Mamaia i najlepsze na koniec droga transfogaraska ulubiona trasa motocyklistów , Krystusiowi by sie spodobalo.... moze warto kiedys wrócic i poogladac lepsze strony Rumuni. Ale nie to jest najwazniejsze co sie zobaczy tylko rodzace sie przyjazni, doznawane uczucia i te dobre i te zle a tych mieliscie pelno. Buziaki i szacuny posylam :-)

  • #37

    Kuba (Saturday, 18 May 2019 12:55)

    Super wyprawa! Pozdrawiam serdecznie :)

  • #38

    Ewa Sadowska (Saturday, 18 May 2019)

    Wspaniały tekst ...jak zwykle !! Zdjęcia rewelacyjnie dobrane świetnie obrazujące daną sytuację ! No BRAWO Małgosia ...Tak doskonale opisałaś Waszą kolejną przygodę ...czasami wydawało mi się ze siedzę na Twoim miejscu w „ pomarańczy „ i czuję ten deszcz ,zmęczenie ,radość ,złoty rzepakowy dywan .....Cieszę się że umiecie korzystać z otaczającego nas świata i to że nie zniechęcają Was kłopoty i inne tam...przypadłości .Inni mogliby brać przykład ....Ale to chyba dlatego że żyje w Was miłość ...ta PRAWDZIWA .....
    PS. Piękny wiersz !!!

  • #39

    Ela (Sunday, 19 May 2019 14:04)

    Niesamowita wyprawa! Tak prawdziwie i wyczerpująco opisana, czytałam z zapartym tchem :) Serdecznie Was pozdrawiam i czekam na film :)

  • #40

    Doti (Sunday, 19 May 2019 16:48)

    Gosiu przeczytałam
    ... Naprawdę było warto�

  • #41

    Piotr (Wednesday, 22 May 2019 10:10)

    Gosiu....powiem krótko-KAPITALNA WYPRAWA!!!

  • #42

    Sylwia (Thursday, 30 May 2019 06:02)

    Wspaniałe przeżycie. Jesteście niesamowici!

  • #43

    Mariola (Thursday, 04 July 2019 22:04)

    Jesteście niesamowici, mega wyprawa w cudowne miejsce, sama planuje kiedyś się tam wybrać więc temat bardzo mnie zainteresował. Wpis czyta się świetnie, o tych wszystkich nieoczekiwanych przygodach � Życzę Wam kolejnych extra wypraw!

  • #44

    Marta (Sunday, 07 July 2019 23:25)

    Jednak to czytałam Gosiu :) O Wesołym Cmentarzu pamiętam bardzo dobrze. Czekam na film!

  • #45

    Alikowa (Thursday, 23 January 2020 22:00)

    Czas jest miarą naszego życia, w biegu zmieniamy się i starzejemy ale tylko od nas samych zależy jak przeżyjemy nasze życie... Wy Kochani jesteście tego najlepszym przykładem. Jestem pod ogromnym wrażeniem!