Podróże i spotkania sentymentalne...

Tegoroczne lato nie rozpieszcza. I to zarówno, jeśli chodzi o aurę, jak i plany wyjazdu nad piękny, ciepły Adriatyk.

Ale jak to mówią - gdzie Ci los zabierze, to czymś innym wynagrodzi. 

I tak w zimny, deszczowy weekend lipca odwiedzają nas Emilka, Pacu

i mały Tomcio. Na gości ze stolicy czekamy z Andrzejem.

Z Pacem poznałam się jakieś ćwierć wieku temu w Bieszczadach, gdzie doświadczyłam dość traumatycznych przeżyć. Być może kiedyś Wam o tym opowiem... Jedak póki co siedzimy z przyjaciółmi na działce i cieszymy się na wycieczki naszymi przetartymi szlakami.

Startujemy z bloku pod mój rodzinny dom. By przedstawić naszych przyjaciół -Beatkę i Januszka. By pokazać fragment starego domu, w którym spędziłam mnóstwo ciepłych chwil. By pochwalić się moto-pomarańczą . Krystuś bił się z myślami czy nie ruszyć nią do:

Rdzawych Diamentów w Ustroniu. 

Powrót do bloku - na obiad i masaż.

Czas na rewizytę - czyli my na Mazowszu.

Zatrzymujemy się u Skrzatki i Jej rodziny, skąd robimy wycieczki.

Z Emilką i Tomciem spacerujemy po warszawskich Łazienkach. Zobaczcie jak tam ładnie. Pogoda tym razem nam sprzyja. Widzimy nawet taaaką rybę. Emilka wyławia ją obiektywem.

W tym miejscu spełniam poniekąd moje marzenie: oto stoimy pod siedzibą mojej ukochanej rozgłośni radiowej. Towarzyszy mi od najmłodszych lat, jest przyjacielem, domownikiem... I choć ostatnio słucham jej mniej - wielki sentyment
i szacunek pozostał. Pewno nie uwierzycie, ale onieśmieliło mnie to miejsce. I nie zapytałam o pana Wojtka czy Marka. Nie wcisnęłam się do Godziny Prawdy, by zainteresować pana Michała naszą historią. Wycofałam się, jak ten raczek - nieboraczek. Tylko w sklepiku Walendziku kupujemy kubek. I w tył zwrot. Jeszcze tylko Krystian pokazuje Tomciowi jak się wyrywa laski.  Nie ma to jak odpowiednia edukacja za młodu.

Następnego dnia jedziemy do pałacyku w Jabłonnej, gdzie znowu się spotykamy się z Pacami, relaksujemy.

Przy okazji panowie omawiają pewne kwestie techniczne...

W końcu nadchodzi czas na wycieczkę z naszymi gospodarzami. Niedziela - dzień wolny od pracy - ruszamy na warszawską Starówkę. Na szczęście samochód prowadzi Grześ. Bo Krystian ma słabą odporność na stres...

U Skrzatki i Grzesia spędzamy miłe wieczory, pałaszujemy pyszne jedzonko i mamy się jak u Pana Boga za piecem. Ale komu w drogę, temu... Jedziemy do Agusi za Mińsk Mazowiecki. Tam czeka nas ciąg dalszy pyszności, ciepła i uśmiechu!

Pogoda nadal sprzyja, więc decyzją chwili odwiedzamy Kałuszyn. A jak Kałuszyn - to mus wewnętrzny, by podejść do Michała. Krystusiowi plączą się po głowie, jak zwykle figle-migle... Ale nie wprowadza ich w życie, bo Michał jest akurat w swym domku. Stwierdzamy, że gdybyśmy się umawiali, to by tak fajnie nie wyszło. Po latach widzimy się znowu i nie ma barier. Serdecznie, wesoło, że aż kipi. Niedosyt pozostał chyba u nas wszystkich, bo Michał przyjeżdża do nas i Agusi jeszcze wieczorem. Nagadać się nie możemy. Śmiechem tętni, grzmi. Babci Zuzi spędzamy chyba sen z powiek.

Od Agusi wracamy autem pachnącym bazylią z pomidorami i napełnieni dobrą energią. Chwila, chwilunia na przepakowanie, zmianę środka transportu i pędzimy do Lili i Daniela. Wcześniej spotykamy się z moją kuzynką Morelką w Krakowie. Moto-pomarańczą wjeżdżamy na sam Rynek i nie dostajemy mandatu! Morelka z Łukaszem zabierają nas na wykwintny obiad i miły spacer krakowskimi uliczkami.

Dzień coraz krótszy, więc w szarówce jedziemy do Lili. Zimno mi doskwiera, dekoltu nie mam czym zakryć, bo pojemność motorku ogranicza nasze bagaże. Na skrzyżowaniu pod AGH pytam Krystka czy daleko do Lili. Odpowiedź nadchodzi natychmiast z niespodziewanej strony! Obok nas na światłach zatrzymuje się auto i ze środka dochodzi głos, który informuje mnie, że bardzo blisko. To Lila staje na drugim pasie zrównując się z nami i do celu jedziemy koło w koło. Znowu nasuwa się refleksja, że gdybyśmy się umawiali, to by tak zgrabnie nie wyszło .

Przyjaciół w Krakowie i jego okolicy mamy wielu i cudownych. Często nie wiemy do kogo, z kim się spotkać podczas krótkiego weekendu. Tym razem udaje się wpaść do Ani, Tadzia i Halinki. Tadzia znacie z moich opowiadań i relacji z podróży, które często-gęsto nam rezerwuje.

Od Lili wracamy w niedzielę obładowani prezentami od Miłoszka i Marcelka dla dzieciaków z rodzinnego domu dziecka. Znowu brakuje miejsca w motorku. Przed świętami podjedziemy samochodem, by się zapakować z wszystkimi dobrociami. By podarunki i radość podać dalej.

Z miłych wycieczek muszę wymienić Lyski. Jedziemy na spotkanie z Karoliną i Markiem. Motorek musimy zostawić pod kościołem. Tu czeka na nas Karolina, musimy przesiąść się do Jej auta. Na początku troszkę się dziwimy, że nie doceniła możliwości naszej maszyny, ale po chwili wszystko  staje się jasne. Stromo, wąsko! Te wertepy wprowadzają nas w dziki, ale przez to piękny i magiczny ogród. No, ale co najważniejsze - to chwile spędzone z super ludźmi! W drodze powrotnej tracimy moje kółko z wózka. Na szczęście nic się nie stało. Od tej jednak pory mocniej zabezpiecza Krystian wózek.

Dotarliśmy do Emisia w Wiśle. Co się nie da, jak się da. Odradził nam pchanie się do Istebnej czy Korbielowa, więc zawróciliśmy do Skoczowa. Ładna starówka, smaczne lody. 

Ze zdjęć pamiątkowych - Emiś rozgrzany pracą i ja zapatulona, bo słonko właśnie zaszło.

Któregoś dnia robimy sobie przejażdżkę na górę Żar. Podziwiam piękne widoki jadąc przez Przegibek. Mijamy Międzybrodzie Żywieckie, zaporę w Tresnej. Bacznie obserwuję, jakie atrakcje są w tej okolicy, by zanęcić nimi naszych przyjaciół z Mazowsza do dalszych odwiedzin. I tak wyłapałam: lot szybowcem, rejs stateczkiem i park linowy. Może być kochani?

Sporo egzotyki i orientu zapewnia nam Etno-Chata. Oglądamy tam zmysłowy taniec brzucha Tahiry, słuchamy pieśni Chigaga Group prosto z Maroka. I tu, na miejscu, może być pięknie i wzruszająco - gdy Nomadowie śpiewają naszą ,,Jak ta sarna'', a córa Anetki wykonuje ich pieśń. Na naszej działce ląduje czarny bocian!

Co jeszcze ciekawego, ładnego i godnego polecenia widziałam? No cóż - zależy co kto lubi. Mnie urzekła Lanckorona .

Skromnie licząc w przyczepce zrobiłam 1500 km :)

Write a comment

Comments: 20
  • #1

    Krystyna Lehner (Tuesday, 20 September 2016 16:32)

    Gosia przeszła sama siebie .To po krótce przewodnik po Polsce.Gdzie tez oni nie byli ! Znaja więcej ludzi niż w spisie telefonów. OBŁĘD. Ale fajnie , że się Wam wakacje udały , obojętnie gdzie je spedziliście. Podziwiam waszą ruchliwość i chęć do wędrówek.A teraz macie co wspominać w jesienne dni.Buz.iaczki

  • #2

    Michał (Tuesday, 20 September 2016 20:50)

    Bardzo mi się podoba wczesna edukacja Tomcia czyli wyrywanie lasek :-) A poza tym powsinogi miło Was było zobaczyć. Choć tak króciutko. Aga ma niezłego Anioła Stróża i/lub intuicję. No i jest moja ulubiona fota Gosi :-)

  • #3

    monia (Tuesday, 20 September 2016 22:48)

    wspaniale❤️

  • #4

    DANUTA GŁADYSZ (Tuesday, 20 September 2016 22:54)

    Gosiu, jesteś naprawdę magiczną osobą - przyciągasz tylu ludzi. Właśnie powiedziałam do Niny, że muszę Cię poznać wreszcie osobiście i dowiedzieć się jak to robisz. ps. masz bardzo przyjemny domek.

  • #5

    Aga (Wednesday, 21 September 2016 06:28)

    Super ,pozdrawiamy

  • #6

    Skrzatka (Wednesday, 21 September 2016 08:08)

    Było super, tylko krótko. Zapraszamy częściej i chyba następnym razem też napadniemy na Michała :) a atrakcje oferujecie tak cudowne, że chyba przez wiele lat będziemy Was odwiedzać. Buziaczki

  • #7

    Karolina (Wednesday, 21 September 2016 10:29)

    Jesteście niesamowici ! Bardzo było nam miło gościć Was na naszym "zadupiu", szkoda że tak krótko... Uwielbiam Twoje teksty Gosiu! Przypomniałaś mi stare czasy. Skrzatka, Misiek, Lila ... Pozdrawiam serdecznie :)

  • #8

    krolewianka@gmail.com (Wednesday, 21 September 2016 21:19)

    Gosiu, taką Cię uwielbiam. Wypełnioną ludźmi i ciekawością świata. Niekoniecznie tego dalekiego. Każda podróż z Wami - bezcenna:)

  • #9

    kris du (Wednesday, 21 September 2016 21:24)

    moto pomarancza zajebista! :-)

  • #10

    Emisiowa :) (Wednesday, 21 September 2016 22:55)

    Gosiuuuu, jak tu powiało życiem :) z twojego blogu, przeczytałam wszystko jednym tchem. Piękne miejsca, może się tam również wybierzemy z Emisiem. Cieszy mnie fakt, że praktycznie rzecz biorąc Ty i Siwy na każdym zdjęciu macie uwieczniony piękny uśmiech. No zazdroszczę wam tych miejsc oraz wspaniałych wspomnień z wcześniej wspomnianymi waszymi dobrymi znajomymi. Czekam na kolejną relację w blogu z waszego życia i mam nadzieję, że się spotkamy już niebawem. Przesyłam buziaki i ściskam was mocno :* <3

  • #11

    Ewa Sadowska (Thursday, 22 September 2016 06:01)

    No dzięki wielkie za tak wspaniały tekst !!!! Ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć !!! Wakacje SUPER !!! A "pomarańczowa maszyna" tylko do pozazdroszczenia ....
    Ludzie...Ci młodzi i starzy powinni się od Was uczyć chęci do zycia i optymizmu BRAWO Gosia i Krystek...tak trzymać !!

  • #12

    Paweł (Friday, 23 September 2016 10:34)

    Pięknie super i wyjątkowo tak trzymaj Gosiu i Krystuś :)

  • #13

    Asia (Friday, 23 September 2016 12:41)

    Super <3

  • #14

    Tadek (Monday, 26 September 2016 15:10)

    Podziwiam Waszą pasję podróżniczą i konstrukcyjną.
    Świetnie się prezentujecie w "Pomarańczy" na tle Sukiennic.
    To musiała być niezła sensacja dla turystów :)

  • #15

    Krzyś (Monday, 26 September 2016 20:53)

    Strasznie mnie zainspirowałaś Gosiu swoim blogiem , nie mogę się doczekać kolejnych wpisów :D Pozdrów Siwego Zbója :D

  • #16

    AGAPE (Sunday, 02 October 2016 17:55)

    Przeczytałam.Dobre wspomnienia wracają do mnie .Do zobaczenia!

  • #17

    Eve (Sunday, 02 October 2016 20:11)

    Kurcze,ale Wy macie tych znajomych! I wakacje na pewno o niebo lepsze od lezenia plackiem na kamienistej plazy i zdychania na sloncu hehe:-) Zreszta co sie odwlecze to nie uciecze:-)

  • #18

    Adrian (Wednesday, 05 October 2016 09:45)

    Super Wakacje udane

  • #19

    Sofija (Friday, 21 October 2016 23:46)

    Pozazdroscic takich podróży......pozdrowienia dla Krystiana,m
    acie super bryke:-)

  • #20

    Ania (Tuesday, 08 November 2016 07:55)

    Małgosiu (Krystyno)!!! Miałam okazje osobiście spotkać się z Tobą i Krystianem dwa razy w życiu - choć wirtualnie byliście mi znani trochę wcześniej. Nie ukrywam, że zafascynowaliście mnie swoim podejściem do życia. Jak mówicie "jak się nie da, jak się da". Wiem też, że otworzyliście oczy wielu osobom poznanym w "Magicznym Ustroniu" na otaczający świat i jego dostępność. Działajcie dalej, chwalcie się tym, bo na prawdę warto.