TSA w Czechowicach-Dziedzicach

Nietypowe mikołajki mieliśmy w tym roku. Pogoda iście wiosenna za oknem, a przeżycia, których doznaliśmy to gorące lato! Obchodzimy zaległe urodziny Krzysia. Po raz pierwszy idziemy do pobliskiego klubu muzycznego Browar Dziedzice. To nasz pierwszy koncert w towarzystwie Krzysia. A koncert nie byle jaki, bo TSA! Tego zespołu przedstawiać nie trzeba - prawda? 

Przyszliśmy, jako pierwsi, by zająć wygodne miejsca, by mieć czas na pogaduchy i by zapoznać się z nowym otoczeniem.

Spotykamy tu dawno nie widzianych przyjaciół i już czujemy się swojsko.

Przed gwiazdą wieczoru występuje nieznany - nam dinozaurom - zespół Imaginarium. Jednak Krzyś ich zna. Co więcej, przedstawia nam swojego nauczyciela gry na gitarze - lidera tejże grupy.

Odczucia muzyczne podczas ich występu mam mieszane. Na pewno podobają się mi instrumentalnie. Mogę być spokojna o szlifowanie warsztatu muzycznego Krzysia. Ale, ale... coś mi tu nie gra! Tylko co?!

Wszystkie utwory wyśpiewane w języku angielskim zlały się mi w niezrozumiały zlepek. Na Boga - mieszkamy w Polsce! Pamiętajmy, że my nie gęsi i swój język mamy! Instrumentalnie ładnie, mocno, ale wokal zbyt delikatny. Mnie raziło. Jakby chłopaki mieli ściśnięte gardła i pośladki. Nie mam wykształcenia muzycznego, nie chcę krytykować. To moje odczucie znudzenia i dłużenia 50 min. występu... Ale chłopcy młodzi, z pasją. Myślę, że rozwiną skrzydła. Czego im życzę.

W końcu na scenę wchodzi TSA! Grzmotnięcie od pierwszych akordów takie, że serce wali mocniej, a luźne nogawki w podskokach dotykają goleni. Serio, serio - tu nie ma nic przesady. I te "dziadki" (to określenie Marka Piekarczyka) ani przez chwilę nie zwalniają tempa. Kipi z nich energia i młodość!

Podczas występu są wzruszające i bliskie sercu chwile. Refren ALIEN dedykuję mojemu Skarbowi. Przy 51 mam ciarki na całym ciele i spocone oczy. To tęsknota za tymi najbliższymi, którzy przeszli na drugą stronę... Usłyszeć na żywo 51 to piękne przeżycie. Aż chciało się klęknąć, by podziękować, by wyrazić podziw dla treści zawartej w słowach. Niestety na sali znaleźli się podpici krzykacze, których ponadczasowe wartości nie interesowały... Na szczęście szybko zostali uciszeni przez mądry łomot gitary, perkusji i wokalu!

Przy okazji pytanie: kto wie skąd wziął się tytuł 51?

Koncert trwa blisko 2 godziny - bez ściemy, bez obsuwy. Robi się późno, Krzyś musi wracać do domu i nie słyszy już TRZY ZAPAŁKI zagrane na bis. My na tym kawałku też zbieramy się do wyjścia, by uniknąć zderzenia z tłumem. W holu Krystuś kupuje mi CD - na Mikołaja, na pamiątkę...
Te bilety to prezent mikołajkowy od moich rodziców.

Wysłuchajcie konieczne !

Write a comment

Comments: 1
  • #1

    Karolina (Wednesday, 09 December 2015 12:45)

    Gosiu, pięknie wyglądasz :) a relacja z koncertu wspaniała ! czyta się świetnie a i popatrzeć i posłuchać też jest co !