Austria 2014

Graz, to poza Krakowem, najczęściej odwiedzane przez nas miasto.  Dom Ewy i Elmara to nasza przystań i oaza serdeczności. Zapraszają, a my czujemy się z Nimi tak dobrze,że grzechem byłoby nie skorzystać. I choć znamy to miasto,mamy schodzone główne atrakcje, Ewka zawsze wynajdzie coś nowego...

1.Glockenspielplatz-wieża zegarowa z ruchomymi figurami.

2.Przed kościołem Maria Hilfe ,a ze Schlossbergiem w tle

3.Kolejka na Schlossberg

i jeszcze:

1.Opernhaus-Opera w neobarokowym stylu

2.Figura gdzieś w przelocie pstryknięta...

3.Gosia i David w Stadtpark czyli Parku Miejskim:-)

I jeszcze kilka zdjęć pożyczonych od Ewki.

Mi też udało się coś pokazać E &E . Moja znajoma -Gosia z Jasła-otworzyła ze swoim przyjacielem właśnie w Graz kawiarnię. Zapraszają nas do Lui Aperitivo Vino Cafe. Świętujemy spotkanie, poznanie i urodziny Elmara.

Solenizant może w końcu z kimś porozmawiać, bo Gosia biegle mówi po angielsku. Nie to,co my-sieroty językowe.


Najbardziej odjechanym miejscem, jakie zobaczyliśmy podczas tych wakacji był Skulpturenpark. Gdybym nie poczytała, co przedstawiają współczesne rzeźby i co artysta miał na myśli- zabrakło by mi wyobraźni na domysły. Może ktoś z moich blogowych gości zabawi się i nada tytuły do fotek?

Jezioro Schwarzl.W upalne dni okupuje je połowa Graz:-)


Do udanych wycieczek zaliczyć można zwiedzanie Museum Pfeilburg Fürstenfeld. Głównym tematem jest tytoń-jego uprawa,przetwarzanie i produkty.W Fürstenfeld znajdowała się jedna z większych i najdłużej działających fabryk tytoniu.Poza tym Muzeum zgromadziło wszystko,co ludzie z okolicy przynieśli:-)

Tu największym zaskoczeniem jest dla mnie winda przy kręconych schodach! Przerażona byłam-serio!

Spacer po Ilz ,koncert i festyn przy okazji-też super.

Zdarzył się i taki dzień, że nasi gospodarze poszli do pracy, a my radziliśmy sobie sami. Wybraliśmy się do muzeum zamków i kluczy w Graz. (Hanns Schell Collection - Schlüsselmuseum-najwiekszy na swiecie prywatny zbior zamkow i kluczy)

I tu kolejne zaskoczenie,jeśli chodzi o windę,a raczej jej brak! Muzeum prywatne,więc nie trzeba.

 Krystek poszedł więc sam i uwiecznił małe coś -niecoś. Ja w tym czasie

kręciłam się po okolicy z Dawidem i czułam coraz mocniej ciężar czarnych chmur,krążących,gęstniejących nad nami..

Kulminacja chmur nastąpiła podczas wycieczki w okolice Gamlitz. Krystek spragniony jazdy na 2 kółkach nie popuścił i ruszył na swej stonce... Elmar też chciał jechać na motorze lecz z grzeczności usiadł w aucie obok mnie. Bo kierować nie miał kto...(Dawid-na własne życzenie był niedysponowany). Do dziś brzmi mi ,,szajse,szajse''-to komentarz Elmara do zaistniałej sytuacji.

Przykrość i rozczarowanie wracają,gdy piszę te słowa...cóż...

Chłopaki idą do muzeum, my z Ewą i Sarą wygrzewamy się na słonku.

Jeszcze zdjęcia z trasy:

Pogoda się psuje,relacje z Dawidem też. Każdy zaczyna być wciąż bardziej obcy, brakuje chęci-tych dobrych i rozmów. Każdy sobie rzepkę skrobie...

Wieczorami gram z Ewą w scrablle, ja ogarniam pewne tematy i sytuacje przez skypa. To nie podoba się Dawidowi. Zaczynają się pretensje, uszczypliwości- a ja nie pozostaję dłużna. Co z tego,że tekst S.Sojki z ,,Tolerancji'' jest bliski moim zasadom,skoro spirala złości poszła w ruch?

Pobyt u E&E dobiega końca. Panowie składają jeszcze wizytę w Puch Muzeum. Deszcz lał od rana, więc Elmara znowu ominęła jazda na motorze-siadają do auta. Krystuś ma misję-obiecał Remix-owi kupić książkę.

Elmar chciał ją podarować. Może z wdzięczności za płot,który wcześniej zreperował Krystian z Dawidem? Ależ się Krystuś napocił,by odmówić. 

Po kilku dniach spędzonych w Graz,przenosimy się do Monichkirchen. Tu mamy kolejną,przyjazną bazę. U Ewy i Józefa jesteśmy nie po raz pierwszy. Wiemy,że  spotka nas tu serdeczna gościnność,dobre jedzonko u Flo&Co i piękne widoki! 
Górki nie zachęcają mnie do spacerów po tym uroczym miasteczku, ale chociaż raz na wycieczkę i świeży,aromatyczny obiad- iść trzeba! Stąd robimy sobie jednodniowe wypady do Wiednia i Aspang.

 I tak : nawiązując do rozmów skypowych-jedna była wyjątkowo owocna: Adaś z Chin skontaktował mnie ze swoją znajomą spod Wiednia. Kilka dni później spotykamy się z Krysią przy Górnym Belwederze od strony basenu. 8 września 2014r.

Zaraz ruszyliśmy w dół aleji do Dolnego Belwederu. Ja co chwilę tankuję herbatkę z termosu, mamy czas na przystanek w cieniu drzewek i smażenie w słonku. Co,kto lubi.

Przechodzimy koło polskiego kościoła pod wezwaniem św. Krzyża,mijamy plac Schwarzenbergów i docieramy do placu z pomnikiem ku czci poległych w ll Wojnie Światowej żołnierzy radzieckich.

Dochodzimy do Resselpark, następnie do Karlsplatzu, gdzie znajduje się piękny barokowy kościół zbudowany przez Johanna Fischera von Erlach. Potem idziemy w stronę Naschmarkt. Tu oglądamy egzotyczne i krajowe jarzynki,owoce, produkty mleczne i inne smakołyki. Mijamy budynek Secession będący budynkiem wystawowym. Potem Linke Winzeile pod górę górę do windy do Gumpendorferstrasse. Na lewo wieża przeciwlotnicza-pozostałość z czasów drugiej wojny światowej. Obecnie znajduje się tam Haus des Meeres-duże akwarium i mała dżungla.

Zaburczało nam w brzuchach. Krysia zaprasza nas na obiad. W Wiedniu obowiązkowe są sznycle z sałatką ziemniaczaną,ale że mięsa nie jadam-wybieram kotlety z jarzyn.

Pokrzepieni robimy w tył zwrot i tą samą drogą wracamy Prinz Eugen Strasse. Lecę na pysk,na mordę-słaba,zmęczona... Bo jakby nie było- cały dzień na pełnych obrotach. Czas się rozstać- dziękujemy Krysiu za cudny dzień. Miło było,mam nadzieję, że kiedyś,znowu...

Po dniu pełnym wrażeń wracamy do Ewy i Józefa w Monichkirchen,

Jeszcze pamiątkowe fotki z Aspangmarkt. Choć wspominać ciężko,bo z przyjaźni zostały strzępy. I do dziś dnia nie rozumiem,jak pogubiliśmy to duchowe porozumienie,braterstwo-z Dawidem? Znudzenie,zmęczenie, rozminięcie własnych oczekiwań i wyobrażeń?

Skracamy pobyt w Gast Hause u Ewy i Józefa. To, co się podziało z nami-w niczym nie przypomina wakacyjnej radości sprzed roku. Nie ma sensu męczyć siebie i innych duszną ,napiętą atmosferą.

Wracamy we wrogim milczeniu. W Czechach mylimy drogę i gubimy się tak,jak pogubiliśmy się w znajomości.

Pragnę być już u siebie i tylko z Krystianem.

Coś mi się pozmieniało,przewartościowało.

Docieramy do Cz-Dz. Krystian na szczęście już czeka na nas. Mokry,zmarznięty,ale cały i zdrowy.

Dawid całuje mnie w czółko,dziękuje za wszystko i tak oto kończymy 18 miesięcy codziennych rozmów,weekendowych spotkań.

   ...ty znasz moje chwyty, ja znam twoje,
                     marnujemy czas.
                     roger vailland

przecież znasz wszystkie moje chwyty
życie moje
wiesz kiedy będe drapał krzyczał i rzucał się
znasz upór moich zmagań
i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie
wtedy zatruwasz mój sen majakami
aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl
znam twoje słodycze
które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością
i po których szarpią mnie torsje
przywykłem do twoich okrucieństw
nauczyłem się śmiać z własnego trupa
(znasz dobrze ten mój ostatni chwyt)
znudziliśmy się sobie życie moje
                    mój wrogu

cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki
aby utrudnić mi ziewanie.



To mój ukochany wiersz,ukochanego poety A.Bursy... I nic z tego,że znam,przywykłam? Czy kiedykolwiek się nauczę?


Write a comment

Comments: 6
  • #1

    Michał (Monday, 31 August 2015 16:03)

    Gosiu... strasznie smutny ten Twój wpis, wręcz dołujący, a przecież i Wiedeń jest piękny... i pewnie Graz także (przynajmniej tak wynika z treści i zdjęć). Szkoda, że takie negatywne wspomnienia masz z tej wyprawy.

  • #2

    zanikowa Gosia (Monday, 31 August 2015 22:23)

    Ot-życie... Wyobraź sobie,że znajdujesz się w najpiękniejszym miejscu na świecie,wśród ukochanych osób. I spotyka Cię tragedia: zdradza Cię przyjaciel, dotyka Cię kalectwo. A Ty co robisz? Zachwycasz się dalej cudnymi miejscami,czy cierpienie bierze górę? Straciłam przyjaciela,który był trochę i moimi rękami,nogami. Ból nie przesłonił jednak piękna miejsc i znaczenia wspaniałych ludzi,którzy tam byli i pozostali ze mną do teraz.

  • #3

    Krystyna Lehner (Wednesday, 02 September 2015 20:47)

    Gosia , tak to juz jest w zyciu , nie przejmuj sie - dzieki Adamowi Chinczykowi poznalysmy sie i utrzemujemy w dalszym ciagu kontakt.Bylo nam razem przeciez bardzo milo.Poogladalismy sobie Wieden , ktory jest sliczny , poplotkowalismy , zjadlysmy lody i kotlety - w troche innej kolejnosci.Zwiedzilismy kilka zabytkow , ale nawazniejsze jest uchwycenie panujacej atmosfery w danym miejscu a to nam sie na pewno udalo .Do zobaczenia wkrotce.

  • #4

    Adam (Thursday, 01 October 2015 12:04)

    O, Krysiu, przed chwila Ci naiwnie wyslalem linka do tego wpisu, a tu widze, ze to ja opozniony w czytaniu jestem, mea culpa Gosiaku!
    Michal, nie, nie odbieram tak tego, no tak jak Ci Gosiak odpisala - piekno miejsc tu jest, i cieplo i przyjazn ludzi, ale i to co sie wydarzylo smutnego, wszystko jest - groch z pietruszka, jak to w zyciu czasem sie plecie, bo nie wszystko sie da zaplanowac i zobaczyc najpierw w przewodniku..

  • #5

    Krystyna Lehner (Thursday, 01 October 2015 18:58)

    Nie ma sprawy Adamie , raz mi sie udalo przed Toba.

  • #6

    Gosia z J. (Monday, 05 October 2015 23:27)

    Gosieńko, mam nadzieje, że niedługo znowu odwiedzicie Austrię i że uda się spędzić razem więcej czasu, i może też "nasze strony" będę mogła Wam pokazać :) Ale już chyba po tym czasie nie żałujesz tak tej znajomości, którą zweryfikowałaś na tej wycieczce? Sprawdza się tu przysłowie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.. I obyś tylko takich miała w swoim kręgu! :) Ściskam!