Alicante i okolice w dwóch odsłonach

Odsłona 1

Znacie mnie już troszkę, więc wiecie, że kocham ciepło, uwielbiam słońce oraz jestem wielką smakoszką piwa. Do barów chodzimy rzadko, a jeśli już, to najczęściej z Andrzejem. Rozmawiamy sobie o tym i owym - wiadomo, jak to przy piwku. Zdajemy sobie relacje z podróży, dzielimy się wrażeniami. I kiedyś to pytanie musiało paść: może wybierzemy się gdzieś razem? 

Przyszedł ten moment, gdy Andrzej zdecydował się na spędzenie świąt Bożego Narodzenia z nami w cieplejszym klimacie. Zaczęliśmy szukać bezpośrednich lotów, wybierać rejon, który naszej trójce będzie odpowiadał. Padło na Alicante. To nic, że już tu kiedyś lądowaliśmy. Nieważne, że mało atrakcji. Po arabsku nazwa miasta oznacza źródło światła. A tego przecież chcemy.

Rezerwacją biletów i wynajmem mieszkania zajął się nasz niezastąpiony Tadziu.

22 grudnia 2016 to:

rozpoczęcie ciepłych wakacji w środku naszej szarej, burej i ponurej aury. 

Wylot mamy z Balic - lepiej być nie mogło. W pobliżu lotniska mieszkają nasi przyjaciele: Lila i Daniel. Zatrzymujemy się u Nich na noc, by złapać oddech przed dalszą podróżą. I tu doświadczam pierwszego zaskoczenia: Andrzej, który nie należy do miłośników zwierząt - głaszcze łebek Jany (pies) i ma na kolanach Psotkę-kotkę! Widok niezapomniany. Niestety brak foto.

Następnego ranka Lila odwozi nas na lotnisko. Poza stresem i paniką Krystusia, jest świetnie pod każdym względem.

Kolejne zaskoczenie spotyka nas po wylądowaniu. Andrzej wie co i gdzie! Bo był tu wirtualnie, więc bezbłędnie kieruje się w stronę autobusów. Zostaje naszym przewodnikiem.

Wielu znajomych zadaje nam pytanie, czemu tak często nie ma nas na miejscu w czasie świąt? Sama sobie zadaję to pytanie. Odpowiedzi brzmią różnie:

to pewnego rodzaju ucieczka od naszej zimy. Może też i ucieczka od tradycji, których nie lubimy? Rozwiązanie problemu z sylwestrem. Albo po prostu natura włóczykija się nam włącza co jakiś czas?

Pytanie dręczące: czy moim rodzicom jest smutno?  Jest. Widzę to po Ich oczach. Ale widzę też Ich radość z naszych wojaży i z naszych powrotów. Chyba nawet większą, niż gdybyśmy byli na miejscu. Bo tęsknota może wyjść na dobre. Poza tym często nie doceniamy tych, których mamy na wyciągnięcie ręki. Nasze zdjęcie z tegorocznej wigilii. Z dala od domu, ale: Tato usmażył karpia, Mama przygotowała sałatkę i kalafior, który dzielnie udaje rybkę, a Elusia upiekła chleb. Posmak swojskości był, a ciepłe myśli i pamięć - niwelowały odległości.

Explanada de Espana to promenada 500 metrowa. Biegnie wzdłuż linii nabrzeża i portu. Tu najczęściej spacerujemy. Równiutka, szeroka i dobrze nasłoneczniona. Składa się z marmurowej mozaiki falistej. Obok pełno kawiarenek, sklepików i straganów. Artyści tworzą karykatury czy pejzaże, muzycy grają na gitarach, śpiewają. Tętni tu życie.

Na końcu promenady stoi Monumento a Canalejas, a obok mamy ładny Parque de Canalejas - ławeczki w słońcu, potężne drzewa, mini siłownia i plac zabaw.

Udaje się nam odwiedzić katedrę przekształconą z dawnego meczetu w kościół chrześcijański - Conkatedral de San Nicolas de Bari.

Niestety zabytkową Bazylikę Św. Marii oglądamy tylko z zewnętrznej strony. Typowe dla Hiszpanii jest otwieranie kościołów wyłącznie podczas mszy.

Plaza Puerta del Mar to plac tuż przy porcie. Znajduje się na nim pomnik człowieka o wielu twarzach.

Estatua de Icaro to rzeźba z portem w tle.

Hotel Tryp Gran Sol to czterogwiazdkowy, modernistyczny wieżowiec  z kolorowymi, ekspresyjnymi muralami. Ma 28 pięter i 96,9 m wysokości. Stanowi na pewno dominantę widokową miasta.

Ale przy Castillo de Santa Barbara - wysiada! Zamek położony na wzniesieniu Monte Benacantil - nagiej, wysokiej skale - widzimy prawie z każdego miejsca. Początki założenia sięgają IX w., a nazwa wywodzi się prawdopodobnie  z arabskiego Banu-IQatili, czyli małżowina uszna - kształt góry.

Zabytkowa warownia znajduje się na 166 m n.p.m. Jednak trafić do wejścia nie jest tak łatwo. Kombinujemy podejścia ślimakiem, kręcimy się w kółko i błądzimy. Gdy jesteśmy bliscy zrezygnowania, odkrywamy wejście z poziomu ulicy! Wyjeżdżamy specjalną windą. Szyb ma 205 m wysokości.

Wokół zamku znajduje się teren parku Parque de la Ereta, obfity w drzewa oliwne. 

Z góry podziwiamy widoki na miasto, zatokę oraz wyspę Tabarka. Tu na szczycie spotkamy parę sympatycznych Polaków i rozmawiamy z nimi, jakbyśmy znali się od lat. Wymieniamy się adresami, uściskami. I kto wie? Może do zobaczenia w Polsce?

Urokliwym miejscem jest Rambla de Mendez Nunez. Niesamowite wrażenie robią ogromne fikusy - wyglądają niczym rzeźby.

Miasto zapełnione jest różnymi formami sztuki ulicznej. Dodaje mu to mnóstwo kolorytu. Mnie najbardziej spodobała się ulica San Francisco. Przepełniona jest postaciami wielkich grzybów, strojącymi dziwne miny. Kostka brukowa pomalowana w żółto-zielone klasy do gry, stoją tu huśtawki.

Ładnym miejscem do spacerowania jest Puerto Deportivo. Stoi tu stary, duży statek z restauracjami. Za portem znajduje się molo oraz Muzeum Volvo Ocean Race.

W  muzeum tak doskonale odzwierciedlono pracę na morzu, że ekspozycja zaciekawiła również nas - szczury lądowe. Słuchamy odgłosów fal, widzimy szczegółowe miniatury statków i śledzimy historię regat. Wstęp jest tu bezpłatny.

Choć wegetariance nie przystoi - idę z chłopakami na arenę walki byków. Winda do muzeum zepsuta, ale gdzie się da - wchodzimy. Wiecie, że corrida de toros znaczy biegać? No, cóż - ja tego nie wiedziałam. Plakaty, historyczne wycinki - to może być. Ale wypchane głowy najlepszych byków - już niekoniecznie.

Alicante po kilku dniach zaczęło być nieco ciasne, więc zdecydowaliśmy się na wycieczkę do Elche. Chcemy zobaczyć gaje palmowe wpisane na światową listę dziedzictwa Unesco. Największe skupisko palm w Europie.

Oto pierwszy gaj do którego wchodzimy. 

Zwiedzamy też miasto, które słynie z misterium ku czci Matki Boskiej- także wpisanego na listę światowego dziedzictwa Unesco. Na zdjęciach m.in. Bazylika, Pałac Altamira.

W końcu docieramy do Huerta del Cura tzw. Księży Ogród. Rosną tu najstarsze i najwspanialsze okazy palm - głównie daktylowych. Niektóre drzewa liczą ponad 300 lat, a najsłynniejszym okazem jest Palma Cesarska nazwana na cześć Elżbiety Bawarskiej. Siedem olbrzymich pni przypomina kandelabr. 

Krystuś ma wielką chęć na skosztowanie bananów. Ponieważ rosną za wysoko - zadowala się owocami opuncji. Usta ma czerwone od soku i pełno powbijanych kolców z kaktusa. Andrzej po cichu zastanawia się czy nas stamtąd nie wyrzucą?

Dopadła mnie tu przykra dolegliwość - może zauważycie, że minę mam nietęgą. Marzę wyłącznie o tym, by znaleźć się w naszym ślicznym, dobrze wyposażonym we wszelakie sprzęty - mieszkaniu. A to wcale nie takie proste. W drodze na autobus natrafiamy na tłumy ludzi i zablokowane ulice. 28 grudnia - Noc Rzezi Niewiniątek, Dzień Młodzianków. Obecnie odpowiednik naszego Prima Aprilis. A mi coraz mniej do żartów - kluczymy, wycofujemy się, a ja cierpię coraz bardziej.

Ale co Wam powiem, to Wam powiem - gdy obok jest Kochany Krystek i Wspaniały Andrzej - to da się przełknąć gorzką pigułkę.

Muszę się wykurować, spacery są więc nieco krótsze. Jedziemy tylko do El Compello - 13 km od Alicante. To mała osada rybacka - wyludniona o tej porze roku.

Po drodze robimy w końcu zdjęcie Plaza de Los Lukeros. Pod nią jest przystanek kilku linii tramwajowych. I jeszcze drzewko w sweterku oraz bałwanek, któremu upały niestraszne, a potem Ratusz.

Ostatnie zdjęcia robione w noc Sylwestrową. Poznajecie już Promenadę, Ratusz. Uwieczniamy Centaro de Mercado. Tu zaopatrujemy się w pyszne sery i oliwki. W ostatnią noc roku spacerujemy krótko, marzymy o wygodnej kanapie i toaście przed hiszpańską tv. 

W Nowy Rok pakowanie i powrót do zimnej Polski, gdzie czekają na nas gościnne progi Lili i Daniela. Od Nich wracamy do Cz.-Dz. autem wypchanym do granic możliwości. To podarki dla dorosłych i dla dzieci.

Write a comment

Comments: 11
  • #1

    Krzyś (Sunday, 08 January 2017 22:50)

    Jak cudownie ! :D a my przez ten czas mroziliśmy się w Czechowicach :/ miłej nocki ;*

  • #2

    Damian (Sunday, 08 January 2017 23:34)

    Aż mi się zrobiło cieplej jak poczytałem o Waszej podróży i zobaczyłem zdjęcia :)
    Pozdrawiam z Rudzicy! :)

  • #3

    Danuta (Sunday, 08 January 2017 23:42)

    Kurczę, ale z Was twardziele - my wszyscy w tym czasie chorowaliśmy z gorączką 39 stopni, a tu proszę... Ja też tak chcę !!! Ażeby tego było jeszcze mało, to kiedy byliśmy chorzy zadzwoniła do mnie przez skypa koleżanka z Chicago, która wygrzewała się akurat w tym czasie na Florydzie. I gdzie tu sprawiedliwość !!! :)

  • #4

    E&E (Monday, 09 January 2017 14:07)

    Cudna relacja i fajne miejsce! I sliczne zdjecia! Zycze wiecej podrozy w takim skladzie:-) Ucieszki przed zima tez uskuteczniamy,wiec w pelni Was rozumiemy.Pozdrawiamy E&E :-)

  • #5

    Krystyna Lehner (Monday, 09 January 2017 16:00)

    Ale dobrze Wam tam było. Gosia , właśnie napisała znakomity przewodnik po Alicante i okolicy.Nic dodać , nic ująć. Gdy będę jechać w tamtym kierunku , po prostu wezmę Twoje sprawozdanie i sprawa załatwiona. Dziękuję.

  • #6

    krolewianka@gmail.com (Monday, 09 January 2017 19:00)

    Och, jak dobrze się przy Was ogrzać:)

  • #7

    Janina (Wednesday, 11 January 2017)

    Wspaniała relacja z podróży. Pozdrawiam Was i czekam na jeszcze.

  • #8

    AgaPe (Saturday, 14 January 2017 15:03)

    Znowu zabraliście mnie w podróż � Gosiu dużo zdrowia.Ściskam Was.

  • #9

    Ewa Sadowska (Sunday, 15 January 2017 15:57)

    Piękna podróż...Jak to dobrze oderwać sie trochę od tradycji i skrócić sobie zimę brrrrr....POPIERAM ! Miasto bardzo ciekawe !! Pełne super obiektów do zwiedzania ( dzięki za wspaniałe udokumentowanie zdjęciami) .Dzięki Wam poczytałam co tylko możliwe na temat tego pięknego miasta ...oj chce się tam pojechać!!!! W moim przypadku troche daleko .....ale Was zachęcam znowu �.....BRAVO Gosia !!! pisz znowu ��

  • #10

    Andrzej Sz (Sunday, 15 January 2017 22:41)

    Hej! Przeczytałem i powiem tobie że fajnie to opisałaś.Konkretnie i dobrze opisane miejsca oraz super zdjęcia oddają to na prawdę co zobaczyliśmy razem.

  • #11

    Iwona (Monday, 16 January 2017 17:56)

    Wspaniała podróż i przygoda.... moje ulubione obieżyświaty :-)))