Życie jak w Madrycie...

Witajcie moi mili Czytelnicy.

 

Madryt jest znany z tego, że nigdy nie zasypia... To życie nocne jest podobno jedną z głównych atrakcji miasta. My zobaczyliśmy stolicę Hiszpanii w nocy tylko z lotu ptaka. A w zaciszu hotelowego pokoju słyszeliśmy tętniącą nieskrępowaniem zabawę nocnych biesiadników.

No cóż - starość nie radość. Z upływem lat doceniamy jednak ciszę, spokój. Pokój na 6 piętrze zapewniał sporą zasłonę przed rozhulanym dźwiękiem. 

Pojechaliśmy tam z Krystusiem na 10 dni. Po raz pierwszy nie do kogoś, nie z kimś... Pełni obaw, bo wyobraźnia działa. Świat coraz bardziej  niebezpieczny, jeszcze pobudza do czarnowidzenia... Ale my poszliśmy w jasną stronę - słońca, błękitu nieba, dziennego poznawania. Czysta radość .

To zdjęcia z pierwszego dnia pobytu. Chodziliśmy z Krystianem nieco zagubieni, oszołomieni - ogromem, nowościami... Bo robi na nas wrażenie to, że rano budzimy się w swoim łóżku, a nocą zasypiamy 3 tys. km dalej...

Oto nasz ulubiony plac Reina Sofia z muzeum sztuki współczesnej w tle. Tu najczęściej odpoczywamy po długich spacerach i dokarmiamy gołębie. Nie jesteśmy koneserami malarstwa, więc przy muzeum Prado i muzeum Thyssen-Bornemisza robimy tylko pamiątkowe zdjęcia.

Do Gourment Experience wpadliśmy na bezpłatny widok na miasto. To miejsce znajduje się w drogim domu handlowym. Nie nasz klimat, więc szybko pobiegliśmy na plac Puerta del Sol. Tam przywitaliśmy się z niedźwiadkiem zajadającym poziomki.

Jednego dnia chcieliśmy iść na krótszy spacer do Ogrodu Botanicznego. Jednak, gdy przed naszymi oczami wyłonił się Palacio de Cristal, było jasne, że przez pomyłkę znaleźliśmy się w Parku Retiro. To ponad 300 ha ogrodów, więc spacer znacznie się przedłużył. Dotarliśmy jeszcze do Pałacu Valaqueza, zobaczyliśmy Pomniki: Alfonsa Xll i niezidentyfikowanej figury. 

W drodze powrotnej do hoteliku minęliśmy Bramę Alcala i skierowaliśmy się w stronę Fontanny Cibeles. Przy niej świętowane są zwycięstwa Realu Madryt. Obecnie fontanna stoi w centrum placu, który otaczają dawny Pałac Poczty i Komunikacji, Bank Hiszpanii, Pałac Linares i Pałac Buenavista.

W centrum placu Canovas del Castillo podziwialiśmy Fontannę Neptuna. Przy niej skupiają się fani Atletico Madryt.

Początki Madrytu sięgają IX wieku, kiedy to emir Kordoby Mohamed I zlecił wybudowanie w miejscu dzisiejszego pałacu wieżę obserwacyjną, która kontrolowała granicę między państwem muzułmańskim i częścią chrześcijańską. Niestety z tamtego okresu nie zachowało się zbyt wiele zabytków - jedynie niedawno odkryte resztki murów obronnych.

 

Odwiedzamy dwa miejsca, które nawiązują do tamtego okresu:

1. Na placu Hiszpańskim znajduje się fontanna nawiązująca do samej nazwy Madrytu. To Fontanna Źródła Wody. 

Historycy uważają, że Madryt zawdzięcza swoja nazwę wodzie. To kombinacja słowa mayra (co po arabsku oznacza podziemne szlaki wodne - drogi wód podziemnych) oraz słowa it (z łacińskiego etum - obfitość).

2. Widok na wzgórzu Principe Pio obok świątyni Debod, podobny do tego gdzie znajdowała się wieża obserwacyjna, umożliwiał kontrolowanie naturalnej granicy przebiegającej wzdłuż gór Guadarrama.

Na placu Hiszpańskim natrafiamy jeszcze na znane na całym świecie postacie. Rozpoznacie je bez trudu:

Wszystkie atrakcje, które Wam tu opisuję i pokazuję zwiedzamy pieszo. Wprawdzie nogi wchodzą nawet mi do 4 liter, ale docieramy również do mostów. One są poza mapką, którą dysponujemy .

Most Segowia - najstarszy, najtrudniejszy w dotarciu do niego, bo schodzimy ostro w dół rzeki Manzanares. I - co najgorsze - najbardziej rozczarowujący. Nie tylko nas. Bo to właśnie z tego mostu naśmiewał się Lope de Vega i radził królowi Filipowi II, aby ten sprzedał most lub kupił nową rzekę. Zaraz po tym jak król zlecił wybudowanie mostu Segowia.

Most Toledo - już znacznie ładniejszy. 

Składa się z dziewięciu łuków. W centralnej części, po obu stronach mostu, znajdują się dwie małe barokowo ozdobione świątynie, w których zostały umieszczone posągi San Isidro Labrador i Santa María de la Cabeza, wykonane przez rzeźbiarza Juana Rona.

Te wspomnienia piszę dla przyjaciół, znajomych, by podzielić się tym wszystkim, co zachwycało, co odkrywaliśmy. Spisuję je także dla siebie i Krystusia. By jak najdłużej mieć w pamięci ten szczęśliwy czas wakacyjnej energii i zgody.

 

Plaza Mayor w Madrycie  Plaza Mayor jest jedną z najpiękniejszych enklaw miejskich, jednocześnie symbolem starego Madrytu de los Asturias. Mieści się w zabytkowym i handlowym centrum miasta. Miejsce, gdzie mieszkańcy i turyści mieszają się ze sobą. Plac jest zamknięty, o kształcie prostokąta i wymiarach 129 i 94 m, z dziewięcioma bramami.

Palacio Real Gran Via - jedna z najbardziej reprezentacyjnych ulic.Madryt Gran Via

 

Plaza Mayor jest jedną z najpiękniejszych enklaw miejskich, jednocześnie symbolem starego Madrytu de los Asturias. Mieści się w zabytkowym i handlowym centrum miasta. Miejsce, gdzie mieszkańcy i turyści mieszkają się ze sobą. Plac jest zamknięty w kształcie prostokąta o wymiarach 129 x 94 m. z dziewięcioma bramami.

Posąg konny Filipa III wznosi się w centrum placu pochodzi z 1616r. i jest dziełem Giambologna i Pietro Tacca.

Wyjazd do Madrytu objął okres Wielkanocy (Semana Santa).

Istotną częścią obchodów Świąt Wielkiejnocy są majestatyczne procesje. W sobotę 26.03 ma miejsce tylko jedna procesja, La Soledad, która o godz. 16.30 wyrusza z kościoła Concepción Real de Calatrava znajdującego się przy ulicy Alcalá 25. Natrafiamy na jej uczestników w chwili, gdy ruszają w stronę kościoła. Odprowadzamy ich do punktu docelowego, po czym udajemy się na odpoczynek.

A oto Plaza de la Villa. Zawędrowaliśmy i tu! Znajduje się przy Calle Mayor. Stoi tutaj Ratusz.

Po kilku dniach biegania zatłoczonymi ulicami mieliśmy dość... Zrobiliśmy skok w bok, by odpocząć od "obowiązkowych" atrakcji.

I wiecie co?

Odkryliśmy Madryt, który zachował rodzinne interesy. Często o niespotykanym asortymencie. Mało tego! Te małe biznesy zachowały stare witryny sklepowe - drewniane z nazwami wypisanymi na ceramicznych płytkach sprzed kilkudziesięciu lat. Nie trzeba zatem iść do muzeum, by zobaczyć i poczuć historię miasta. Czy to nie piękne? Czy nie brakuje Wam takich klimatów w Polsce? 

W tych niebanalnych wędrówkach po Madrycie natrafiliśmy w niemal ostatniej chwili na La Tabacalera! Mój styl, więc zrezygnowałam na moment ze słonka, by podziwiać, by zadziwiać się. Krystian nawet wkręcił się w ten klimat i porobił fotki dla nas...

To mały wycinek...

Ten nieco zwariowany dzień miał swą kontynuację, gdy weszliśmy do pokoiku w hostelu. Na szafce wystawione paszporty. Krystuś sprawdza naszą torbę podróżną i oznajmia, że jest mokra i zostaliśmy bez ubrań. Nie daję wiary. Myślę, że to żart na Prima Aprilis. Ale faktycznie! Ubrań mamy tyle, co na sobie! Podczas naszej nieobecności doszło do konkretnej awarii kanalizacji! Krystian robi szybkie pranie ręczne - na wypadek maniany... Ale ciuszki wyprane dostajemy na czas. Dopiero w Czechowicach-Dziedzicach zauważamy, że ciut zniszczone. To nic - nie ubieramy się u Prady, by się tym martwić.

W Madrycie zaczęło się nam odrobinę nudzić. Po kilku dniach intensywnego zwiedzania stał się jakby mniejszy i już dla nas jakby przyciasny. Skierowaliśmy się więc do Atocha. To największa w mieście stacja. Znajduje się na niej 4 tys. m kw. tropikalnego ogrodu botanicznego. Rośnie tu 7 tys. różnych gatunków roślin, a pod liśćmi niektórych mieszkają żółwie.

 

Rozmach i przestrzeń zrobiły na nas wielkie wrażenie - chyba nawet trochę spanikowaliśmy... Bo gdy pojawił się pomysł, by podjechać szybką koleją do Toledo - o pomoc poprosiłam Michała i Tadzia. Wspierali nas i czuwali nad naszym spokojem. Z Polski słali istotne informacje. I tym sposobem kupiliśmy bilety. W kolejce staliśmy godzinę - tyle, co trwa podróż w obie strony - he,he. Podczas, gdy udogodnienia dla osób niepełnosprawnych w Hiszpanii są bez zarzutu, to numerek - rzecz święta. Swoje trzeba było postać :)

Ale, co tam - jeszcze kilka słów i zdjęć z dawnej stolica Hiszpanii. To taki skok w dawne czasy...

 

Toledo na pierwszy rzut oka zapiera nam dech. Z zachwytu nad położeniem i z zadyszki spowodowanej tym usytuowaniem. Wzniesienia, stromizny i wąskie uliczki - to nie dla nas... Chłoniemy jednak baśniowy klimat. Cieszymy się, że kościoły, meczety i synagogi współistnieją w zgodzie. Urokliwe są bramy miasta - jest ich 7.

 

Jak wspomniałam - miasto trudne technicznie - dla mnie. Ale, co zobaczyliśmy, to nasze - na zawsze. Wycieczkę skróciliśmy o godzinę. Dumna byłam z siebie, że potrafiłam zmienić rezerwację biletu. Jednocześnie smuci fakt, że bez znajomości hiszpańskiego i angielskiego lepiej dogadam się za granicą niż Polsce.

To, jak potraktowano nas na podwarszawskim lotnisku - należy skarżyć. Krystuś wnosił mnie na rękach do samolotu, bo podnośniki zepsute. Mało tego - trzymał mnie kilka minut, bo przejście nie było drożne. Na szczęście cały wyjazd był udany i podładował akumulatory. A Skrzatka i Jej rodzinka zaopiekowali się nami i osłodzili niesmak Modlina.

 

Write a comment

Comments: 19
  • #1

    Karolina (Thursday, 07 April 2016 17:31)

    Osobiście zazdraszczam bardzo ! Ale równocześnie cieszę się waszą radochą :) Piękne zdjęcia ! Piękna historia ! Piękni Wy !

  • #2

    Iwona (Thursday, 07 April 2016 18:54)

    No jestem pod wrażeniem... SUPER !!!! :-))

  • #3

    Michał (Thursday, 07 April 2016 21:55)

    Super ten wpis z podróży... aż chce się zajrzeć do bocznych uliczek Madrytu (w Polsce są też takie uliczki... wystarczy zajrzeć na starą warszawską Pragę i Szmulki). Choć mnie z Twojej opowieści urzekło "dzikie" Toledo. Fajnie że ta wyprawa tak Wam się udała. Viva Espana!

  • #4

    Tadek (Friday, 08 April 2016 08:43)

    Dzięki za tę relację. Nie marnowaliście czasu!
    Klimat La Tabacalery faktycznie niesamowity, a skala i estetyka zabytków wciskają w fotel.
    Zaciekawiło mnie stwierdzenie "rodzinne interesy o niespotykanym asortymencie". Możesz uchylić rąbka tajemnicy co to były za interesy?

  • #5

    Eve (Friday, 08 April 2016 17:02)

    Wow! Ale kilosow natrzaskaliscie!Zacznam miec obawy przed Budapesztem-musze troche pocwiczyc kondycje heheh:-) Madryt Twoim oczami cudny! Czuje sie jakbym zwiedzala z Wami-dokladnie opisane,pieknie pokazane...Podziwiam i ...co tu duzo gadac...zazdroszcze...

  • #6

    Lucyna (Saturday, 09 April 2016 18:50)

    Fajnie jest nie wychodząc z domu zwiedzić kawałek Hiszpanii.
    Jak zwykle świetne zdjęcia i fantastyczne opisy.
    Nie zgadzam się tylko, 'że starość nie radość', bo przecież wciąż jesteśmy młodzi:)
    Czekamy na więcej.

  • #7

    Piotr (Saturday, 09 April 2016 21:09)

    Fajne zdjęcia Gosiu dobrze opisane jestem pod wrażeniem nie ukrywam że ci zazdroszczę ale cieszę się ze zwiedzilas i ze byłaś szczesliwa ze podróż wniosła cos nowego do twojego życia.

  • #8

    Damian (Saturday, 09 April 2016 23:04)

    No... nie ma co się rozpisywać... bardzo ciekawy i fajny kraj, którego mam nadzieję będzie mi dane zobaczyć nie tylko na fotografiach :) Pozdrawiam! :)

  • #9

    And (Sunday, 10 April 2016 00:33)

    Super :) przez 10 dni to na spokojnie można pozwiedzać i tak jak piszesz - poczuć klimat miasta :) Gratuluję odwagi i życzę Wam kolejnych takich fajnych wyjazdów :)

  • #10

    Ania (Sunday, 10 April 2016 08:39)

    Piękna podróż. Pozdrawiam serdecznie

  • #11

    krolewianka (Tuesday, 12 April 2016 18:22)

    cudna opowieść Gosiu. Złapałam czytelniczy klimat :) Waszą odwagą i zapałem można zasilić do działania zmurszałą część ludzkiej populacji :) Poczułam się zasilona!

  • #12

    Ela P (Tuesday, 12 April 2016 22:05)

    Kochani jesteście szaleni, Ty i Krystian. Nie mówię tego ze złości, tylko z radości, z tego coście zobaczyli. Tego nikt Wam nie odbierze, to naprawdę piękna sprawa. Jestem zachwycona zdjęciami. Jak tylko znajdę czas, to napiszę więcej. Zresztą wspominałam Ci jakie mam plany. Dziękuję za każde dobre słowo i wzór do naśladowania. Jesteście super. Kocham Was bardzo i pozdrawiam. Ela

  • #13

    Lehnen Krystyna (Tuesday, 12 April 2016 22:31)

    MOI MILI , to wspaniale , ze tyle zwiedziliscie.Jak podolaliscie nabic tyle kilometrow , ale macie kondycje -pozazdroscic.Madryt jest pieknym , rozleglym miastem . Kiedys za czasow Wielkiej Armady bardzo , bardzo zamoznym co oczywiscie widac po architekturze i przepieknych detalach.Ciesze sie za Was , ze wycieczka byla udana i dobrze Wam zrobila zmiana tapet. GOSIA ja ty sobie te wszystkie ciekawostki zapamietalas ?

  • #14

    Aga (Wednesday, 13 April 2016 22:28)

    Wciągająca opowieść Gosiu.Cieszę się że Wam się ta wyprawa udała i jesteście cali i zdrowi.Gratuluję

  • #15

    Alina (Sunday, 24 April 2016 18:29)

    Super opowieść. Podziwiam Was za odwagę i kondycję a najbardziej za pamięć i historyczną relację o zabytkach. Fajne zdjęcia.
    Pozdrawiam cieplutko.

  • #16

    JanGo (Thursday, 28 April 2016 21:40)

    W trakcie czytania byłem tam z Wami, świetny materiał. Na pewno do tego wrócę...
    Pozdrawiamy serdecznie - rodzinnie, z dziewczętami i z Hendonami też.

  • #17

    Marta (Monday, 02 May 2016 21:39)

    Jeśli już macie ten pierwszy samodzielny zupełnie raz za Wami (!!!) i "najgorsze" były w zasadzie zalane ubrania, to w takim razie tylko następne podróże planować :)

  • #18

    Danusia (Sunday, 15 May 2016 23:34)

    Witam Cię Gosiu, jestem po raz pierwszy na Twoim blogu. Obejrzałam już parę rzeczy - bardzo mi się podoba. Jesteś naprawdę silną i zorganizowaną oraz odważną osobą. Krystian jest też niesamowity. Jak znam życie pewnie się też uzupełniacie.
    P.s. Czy w takiej relacji z podróży moglibyście zamieścić oprócz zdjęć również filmiki?

  • #19

    Jagoda (Tuesday, 28 June 2016 18:42)

    Piękne widoki i okolice!
    Marzę żeby tam polecieć...